„To nie ja” („It’s not me” / „No soy yo”)

rozdział 9: „ Nasze wewnętrzne głosy: rozmawiając z samym sobą” (część 1)

Wszyscy prowadzimy wewnętrzny dialog. Mówimy do siebie o rzeczach, które się nam przydarzają, o tym, co czujemy i co myślimy.  Ta wewnętrzna rozmowa ma wiele wspólnego z regulacją naszych stanów emocjonalnych. Z dialogu między naszą częścią racjonalną a naszą częścią emocjonalną wynikają nasze najlepsze decyzje.

To, co mówimy do siebie wewnętrznie, pochodzi w znacznej mierze z wypowiedzi jakichś konkretnych osób lub z tego, co mówiliśmy sami do siebie wobec działań innych ludzi wobec nas. Odwołujemy się do ważnych dla nas relacji, poczynając od osób, które nami się opiekowały, aż po wszystkie ważne postacie w naszym obecnym życiu.

Powróćmy do dziewczynek, które zraniły się w kolano. Wyobraźmy je sobie już jako starsze w sytuacji, kiedy popełniły jakiś poważny błąd.

Susana, która doświadczyła bezpiecznego przywiązania, powie do siebie: „Ale wtopa! Czuję się strasznie, no ale trudno, podjęłam decyzję myśląc, że to najlepsze rozwiązanie… Teraz nie pozostaje nic innego, jak tylko pogodzić się z konsekwencjami. W końcu jakoś przez to przejdę. Nauczyłam się w tym czegoś istotnego.”

Maria być może powie sobie, że nic się nie stało, że nie ma dla niej znaczenia ostateczny wynik. Zaczną się u niej bóle głowy, które będą się nasilały, gdy będzie musiała się skonfrontować się ze skutkami swoich decyzji, ale nie będzie wiązać tych bólów z tym, co się wydarzyło i będzie starała się poradzić sobie z nimi za pomocą środków przeciwbólowych.

Laura, córka stale zmartwionej matki, będzie przerażona nie tylko z powodu nadchodzących skutków decyzji, ale również z powodu wielu innych negatywnych rzeczy, które mogłyby nadejść wraz z nimi, a ponadto z powodu tego, że ucierpią w tej sytuacji inne osoby.

W końcu, Teresa będzie w kółko rozmyślać o tym, jak złą decyzję podjęła i będzie sobie powtarzać, że to totalna porażka, że niczego nie potrafi zrobić dobrze i że cała wina za to spoczywa na niej. Oczywiście, nie będzie o tym rozmawiać z żadną przyjaciółką, a jeśli tak by się nawet stało, to postara się zneutralizować słowa pocieszenia, jakie mogłaby od niej usłyszeć, aż stracą zupełnie swój pozytywny wydźwięk. Nie będzie wiedziała, jak sobie pomóc, ani też jak sięgnąć po pomoc kogoś innego. To wszystko spowoduje o wiele więcej problemów i złego samopoczucia, niż było wyjściowo. I co więcej, będzie miała mniejsze szanse, żeby czegoś nauczyć się ze swojego błędu, gdyż nie będzie w stanie tolerować zdrowego poczucia winy w taki sposób jak Susana. Z tego względu może się zdarzać, że będzie popełniać podobne błędy w przyszłości.

Jak widzimy, wewnętrzny model, jakim każda z nich się posługuje mówiąc do siebie samej, tworzy się w oparciu o modele zewnętrzne, które były dostępne, gdy w przeszłości popełniały błędy. Jeśli te dziewczynki doznają również doświadczeń urazowych, takich jak przemoc fizyczna, emocjonalna i seksualna, przemoc szkolna, istotne utraty itp., to sprawy mogą się jeszcze bardziej skomplikować. W przypadku Teresy, której przypadło dorastać w przywiązaniu zdezorganizowanym, powstanie fragmentacja psychiki, opisana w poprzednim rozdziale, która tylko powiększy się wskutek traumy. Poziom jej konfliktów wewnętrznych wzrośnie wykładniczo, gdyż części osobowości, które starają się zachować więź za wszelką cenę, będą jeszcze trudniejsze do pogodzenia z częściami skupionymi na obronie przed agresją. Poziom odrzucenia względem niektórych aspektów psychiki będzie tutaj największy. Jej część pełna złości może reagować wściekłością względem części słabej za pozwalanie na nadużycie lub za szukanie uczuć ze strony sprawcy przemocy. Pierwsza z tych części będzie przechowywać całą złość, która nie mogła być ujawniona względem osoby, która spowodowała najwięcej krzywdy, szczególnie jeśli była ona obiektem przywiązania. Gdyby ujawniła tę złość, wówczas przywiązanie byłoby niemożliwe, a to nie jest możliwe w przypadku małego dziecka. W taki właśnie sposób określone sieci pamięciowe nie zostaną połączone ze sobą, gdyż zawierają zupełnie niekompatybilne elementy. To, że osoba która o nas dba, jest jednocześnie tą, która nas najbardziej krzywdzi, literalnie nie mieści się w głowie. W taki sposób tworzymy odrębne przedziały dla każdej z tych rzeczy. Kiedy się do kogoś przywiązujemy, to nie jesteśmy wtedy w stanie dostrzec, co jest nie tak w relacji, a kiedy widzimy, co jest nie tak, zapominamy, że ta osoba ma dla nas istotne znaczenie.

Kiedy te sieci pamięci funkcjonują oddzielnie, umysł również będzie rozwijał się oddzielnie. W jednym miejscu będziemy przechowywać wspomnienia momentów przywiązania z otaczającymi ludźmi. Albo więc będziemy w trybie „desperacko potrzebuję uczuć, nie cierpię być sama” albo w trybie „będę walczyć ze światem, nikogo nie potrzebuję”. Każda z tych pozycji spowoduje przyjęcie zupełnie innej perspektywy otaczającego świata niż druga. Do jednych osób odnosimy się bardziej z jednej perspektywy, a do innych bardziej z drugiej, albo też do uczuciowej części danej osoby podchodzimy w zupełnie inny sposób, niż do jej części wrogiej. To tak jakbyśmy wydobywali z siebie inną część Ja w jednych momentach, a zupełnie inną w innych. W taki sposób, dwa aspekty naszej osobowości mogą nabrać dużej autonomii i stać się systemami psychicznymi o dużym stopniu złożoności tak, jakby równolegle funkcjonowały dwa umysły. Aspekt, z którym najmniej się identyfikujemy będzie pozostawał poza naszą kontrolą i poza naszą świadomością. Jak już wcześniej wspomniano, każdy z tych aspektów może przejąć kontrolę nad zachowaniem w określonym momencie, albo też może być odczuwany jedynie wewnętrznie.